Klasyczna szafka z szufladami, jaką nadal można spotkać w nieco starszych biurach zyskała nowy wygląd dzięki farbie renowacyjnej.
Pasuje do mojej pracowni i jest szalenie praktyczna. I o to w sumie chodzi :]
Zakup tej szafki nie był planowany. Trafiła się okazja korzystnego zakupu krzeseł obrotowych i odbierając owe krzesła zauważyłam wśród wielu starych mebli biurowych to "cudo". W mojej domowej pracowni korzystam z podobnego rozwiązania tj. z szafeczki z szufladami -> KLIK i KLIK i bardzo je sobie chwalę. Pomyślałam, że cena 30 zł nie zrujnuje naszego budżetu a nóż-widelec coś z tego fajnego powstanie.
Małżonek jednak nie podzielał mojego entuzjazmu gdy wyjmował szafkę z auta (siedziała na miejscu pasażera przypięta pasami). W sumie to mu się nie dziwię - szafka szału nie robiła, ot dość znacznie wysłużony i pobijany, czarny, brzydki mebel. Klasyczny biurowy potworek.
Po szczęśliwym zakończeniu przemalowywania szafek kuchennych -> KLIKkolejny raz postanowiłam skorzystać z farb V33. W pierwszej wersji szafka była pomalowana cała na śmietankowo (kolor "bawełna" jak kuchnia) ale ponieważ zostało mi trochę szarego, z przemalowywania łóżeczka Stasia, więc postanowiłam szuflady i nóżki malnąć tym kolorem ("szary marengo"). Nóżki pierwotnie były białe. W ogóle to te nóżki mi się nie widzą, chciałam takie ładne stożkowe (byłoby lżej wizualnie) ale obeszłam wszystkie znane mi sklepy z drewnem i NIC. W marketach budowlanych także totalna posucha. Oczywiście teraz w LM pojawiły się drewniane, stożkowe nóżki ale dałam sobie spokój, gdyż skutecznie podbiłyby wartość całego mebla o ponad 120%.
Samo malowanie poszło gładko. Przed malowaniem porządnie wyszorowałam wszystkie powierzchnie, usunęłam uchwyty, zaszpachlowałam (kilkakrotnie) dziurki po śrubach i i wygładziłam papierem ściernym wszelkie ostre i haczące brzegi.
Wystarczyły dwie warstwy farby aby czarne płyty zniknęły z oczu.
Zamiast typowych uchwytów wymyśliłam sobie gałki ceramiczne. Gałeczki w dobrej cenie znalazłam w LM ale wybór był praktycznie żaden (ledwo dwa wzory). Kilka tygodni temu dość ciekawe gałki widziałam w TK MAXX w Bielsku. Darowałam sobie zakup bo miałam już te ze zdjęć. Dna szuflad wykleiłam resztką folii samoprzylepnej zakupionej kilka miesięcy temu w Biedronce (jest dość cienka i szału nie robi ale daje radę) i od razu jest weselej.
Szafka póki co znajduje się pod stołem na którym stoi maszyna do szycia. Cały czas marzę aby już tak na poważnie zacząć szyć w pracowni i skutecznie wynieść się z domu. Powoli, powoli spełnia się to marzenie. W szafce znajdą miejsce przybory krawieckie, nici i wszystko to co dobrze mieć pod ręką w czasie szycia.
Mam nadzieję, że i Wam się choć trochę ten mój "nowy" mebel podoba.
Pozdrawiam!
Sus
PS. Aha często pada pytanie jak farba renowacyjna spisuje się w kuchni po kilku miesiącach użytkowania. Spisuje się BARDZO DOBRZE! Zero odprysków czy zadrapań. Jestem szalenie zadowolona i cieszę się, że kupa pracy nie poszła na marne :) Do pełni szczęścia brakuje tylko nowego blatu... Yhhh...
PS2. Farbą V33 malowałam też niski stolik z drewna, który bardzo przydał mi się w pracowni (stoi na nim ciężka drukarka, radio i router). Niby nic wielkiego ale myślę, że warto było i w niego włożyć trochę pracy bo raz, że jest z drewna a dwa to przywieźliśmy go z Maćkiem ze Szwecji... w naszym poprzednim aucie... promem... Ludzie! Taki trud nie mógł pójść na marne ;)
PS3. Szafka ze starej kuchni mojej kuzynki także jak pomalowana V33. Trzymam w niej szklanki, chemię podręczną i napój bogów czyli KAWĘ!
Pasuje do mojej pracowni i jest szalenie praktyczna. I o to w sumie chodzi :]
Zakup tej szafki nie był planowany. Trafiła się okazja korzystnego zakupu krzeseł obrotowych i odbierając owe krzesła zauważyłam wśród wielu starych mebli biurowych to "cudo". W mojej domowej pracowni korzystam z podobnego rozwiązania tj. z szafeczki z szufladami -> KLIK i KLIK i bardzo je sobie chwalę. Pomyślałam, że cena 30 zł nie zrujnuje naszego budżetu a nóż-widelec coś z tego fajnego powstanie.
Małżonek jednak nie podzielał mojego entuzjazmu gdy wyjmował szafkę z auta (siedziała na miejscu pasażera przypięta pasami). W sumie to mu się nie dziwię - szafka szału nie robiła, ot dość znacznie wysłużony i pobijany, czarny, brzydki mebel. Klasyczny biurowy potworek.
Po szczęśliwym zakończeniu przemalowywania szafek kuchennych -> KLIKkolejny raz postanowiłam skorzystać z farb V33. W pierwszej wersji szafka była pomalowana cała na śmietankowo (kolor "bawełna" jak kuchnia) ale ponieważ zostało mi trochę szarego, z przemalowywania łóżeczka Stasia, więc postanowiłam szuflady i nóżki malnąć tym kolorem ("szary marengo"). Nóżki pierwotnie były białe. W ogóle to te nóżki mi się nie widzą, chciałam takie ładne stożkowe (byłoby lżej wizualnie) ale obeszłam wszystkie znane mi sklepy z drewnem i NIC. W marketach budowlanych także totalna posucha. Oczywiście teraz w LM pojawiły się drewniane, stożkowe nóżki ale dałam sobie spokój, gdyż skutecznie podbiłyby wartość całego mebla o ponad 120%.
Samo malowanie poszło gładko. Przed malowaniem porządnie wyszorowałam wszystkie powierzchnie, usunęłam uchwyty, zaszpachlowałam (kilkakrotnie) dziurki po śrubach i i wygładziłam papierem ściernym wszelkie ostre i haczące brzegi.
Wystarczyły dwie warstwy farby aby czarne płyty zniknęły z oczu.
Zamiast typowych uchwytów wymyśliłam sobie gałki ceramiczne. Gałeczki w dobrej cenie znalazłam w LM ale wybór był praktycznie żaden (ledwo dwa wzory). Kilka tygodni temu dość ciekawe gałki widziałam w TK MAXX w Bielsku. Darowałam sobie zakup bo miałam już te ze zdjęć. Dna szuflad wykleiłam resztką folii samoprzylepnej zakupionej kilka miesięcy temu w Biedronce (jest dość cienka i szału nie robi ale daje radę) i od razu jest weselej.
Szafka póki co znajduje się pod stołem na którym stoi maszyna do szycia. Cały czas marzę aby już tak na poważnie zacząć szyć w pracowni i skutecznie wynieść się z domu. Powoli, powoli spełnia się to marzenie. W szafce znajdą miejsce przybory krawieckie, nici i wszystko to co dobrze mieć pod ręką w czasie szycia.
Mam nadzieję, że i Wam się choć trochę ten mój "nowy" mebel podoba.
Pozdrawiam!
Sus
PS. Aha często pada pytanie jak farba renowacyjna spisuje się w kuchni po kilku miesiącach użytkowania. Spisuje się BARDZO DOBRZE! Zero odprysków czy zadrapań. Jestem szalenie zadowolona i cieszę się, że kupa pracy nie poszła na marne :) Do pełni szczęścia brakuje tylko nowego blatu... Yhhh...
PS2. Farbą V33 malowałam też niski stolik z drewna, który bardzo przydał mi się w pracowni (stoi na nim ciężka drukarka, radio i router). Niby nic wielkiego ale myślę, że warto było i w niego włożyć trochę pracy bo raz, że jest z drewna a dwa to przywieźliśmy go z Maćkiem ze Szwecji... w naszym poprzednim aucie... promem... Ludzie! Taki trud nie mógł pójść na marne ;)
PS3. Szafka ze starej kuchni mojej kuzynki także jak pomalowana V33. Trzymam w niej szklanki, chemię podręczną i napój bogów czyli KAWĘ!