Może nie do końca nowa bo jednak kilkuletnia ale wierzcie mi - czuję się jakbym miała nową kuchnię.
Wchodzę do kuchni i widzę jasność! I czuję dumę, że moje ręce tego dokonały :)
Na Facebooku pisałam, że to wszystko przez moją przyjaciółkę Agę i jej
przepiękną, nową kuchnię z IKEA. Delikatna, złamana biel, drewniany blat, biały zlew i czarne dodatki. Bomba! Zobaczyłam i przepadłam. W domu policzyłam ile u nas wyniosłyby zmiany frontów i wyszło coś ok. 2000 zł. Mina mi zrzedła. Nie ma szans, Maciek się nie zgodzi, poza tym remont biura to studnia bez dna.
Pewnie gdyby nie to, że okleina w 7 szafkach zaczęła odchodzić to nadal miałabym ciemną kuchnię a tak zaczęłam zastanawiać się
czy można malować płyty mdf? Na jednym blogu przeczytałam, że jest to jak najbardziej możliwe. Trzeba w to włożyć nieco pracy (zmatowienie i odtłuszczenie każdego frontu a następnie trzykrotne malowanie). Przy Staśku i nocami ta robota zajęłaby mi kilka miesięcy ale byłam skłonna podjąć wyzwanie. Pomyślałam sobie: powolutku po jednej szafce i dotrę do celu gdzieś w okolicy lata. A potem przez przypadek na innym blogu
przeczytałam o farbie stworzonej specjalnie do renowacji kuchni i frontów kuchennych. Szybko sprawdziłam dostępność owej farby w pobliskich marketach budowlanych i et voila: jest w Castoramie! Pojechałam, znalazłam i pomyślałam, że zaryzykuję (pamiętajcie: kto nie ryzykuje ten szampana nie pije ;) hehe ).
Nasza kuchnia lat 7, okleina w kolorze "dąb rustykalny". Z początku zachwycała - z czasem zaczęła ciążyć i przytłaczać. Zdjęcia niedługo po montażu, jeszcze nawet nie ma pieca.
Farba V33 do renowacji kuchni i mebli kuchennych jest dostępna w kilku kolorach. Długo nie mogłam się zdecydować czy postawić na czystą biel czy na intrygującą "bawełnę".
Pełna obaw kupiłam jednak 2 litrową puszkę BAWEŁNY i nie żałuję bo kolor nie wpada w wanilię tylko delikatnie w śmietankę. Wiem, że wiele osób lubi sterylną biel ale ja nawet kupując albo szyjąc ubrania staram się wybierać złamaną biel.
Na opakowaniu przeczytałam co i jak (2 litry farby na 24 m2 kuchni), dodatkowo zaopatrzyłam się w wałki gąbkowe i przystąpiłam (z pomocą Męża) do dzieła.
Na pierwszy ogień poszły najbardziej zniszczone fronty czyli te okalające piekarnik. Uprzedzam, że bez opalarki nie ma co podchodzić do pracy. Ściągnięcie okleiny z jej pomocą to niecałe 2 minuty pracy. Dłużej trwa odkręcenie frontów ;)
Potem odtłuszczenie frontu (zostaje trochę kleju) i można przystępować do malowania. Fronty bez okleiny maluje się super przyjemnie, pierwsza warstwa farby jest wręcz wpijana ale aby wszystko elegancko pokryć potrzeba 3 warstw. Pomiędzy nakładaniem kolejnych warstw powinno być 12 h przerwy. U mnie były max 4 h. Niestety przy Staśku to i tak spory sukces. Zwykle wieczorem gdy mały zasnął nakładałam pierwszą warstwę, potem ok. północy drugą a trzecią dopiero na drugi dzień wieczorem. Farba bardzo szybko wysycha, nie trzeba jej nakładać dużo żeby nie porobiły się zacieki. Zresztą na puszce wszystko pisze.
Zdecydowałam, że cała dolna prawa strona kuchni będzie pozbawiona okleiny aby szafki z okleiną i te bez okleiny nie odznaczały się za bardzo (okleina ma strukturę drewna i w zależności od kąta patrzenia widać "słoje" także pod warstwą farby).
Co do szafek z okleiną to przed malowaniem dokładnie umyłam je wodą z płynem do naczyń i wytarłam ściereczką do sucha. W tym wypadku wystarczą dwie cienkie warstwy farby aby zakryć stary kolor i zalecam przestrzegania czasu schnięcia pomiędzy kolejnymi warstwami. Ja nie przestrzegałam 12 h (aż wstyd pisać ale malowałam po 3 h), malowałam w nocy i mimo, że bardzo starałam się eliminować ewentualne prześwity - gdzieniegdzie są widoczne. Zobaczyłam je dopiero rano w dziennym świetle, póki co nic z nimi nie robiłam bo nie rzucają się w oczy ale przy okazji malowania krzeseł pociągnę te fronty jeszcze jedną cieniutką warstwą farby. Bo jak się okazało z tych 2 litów farby zużyłam dopiero 2/3 puszki więc na 4 krzesła powinno spokojnie starczyć. I na lampę w gościnnym też :)
Bardzo polecam
przed nałożeniem finalnej warstwy farby, przeszlifować wyschnięte fronty
wełną stalową aby pozbyć się wszelkich paprochów, które mogą się pojawić po przemalowaniu. W ogóle to farba oczywiście nie zakryje jakiś ubytków we frontach, które mogą się ukazać naszym oczom po opaleniu okleiny (co widać na zdjęciu) i trzeba je ewentualnie zaszpachlować przed malowaniem.
Jak z trwałością? Póki trudno jednoznacznie powiedzieć ponieważ "nowa" kuchnia ma 2 tygodnie ale póki co nic nie odpryskuje i farba trzyma się idealnie. Pilnuję żeby Stasiek nie uderzał swoim dużym wozem strażackim czy jeździkiem we fronty bo choć odprysków nie ma to pozostają maleńkie ślady farby z autka, których nie da się zmyć zwykłą gąbką i trzeba je zamalowywać albo użyć magicznej gąbeczki. Takie ślady powstają przy bardzo mocnym uderzeniu zabawką - Staś już to przetestował i to zaraz na drugi dzień po malowaniu...
Co jeszcze w planach?- wymiana blatów na ciemno-brązowe, drewnopodobne, dopasowane kolorystycznie do boków kuchni. Niestety na ten wydatek muszę uzbierać pieniążki, będzie to spora suma i chyba nie prędko zobaczę wymarzone blaty :-/
- wymiana zlewozmywaka, idealnie pasowałby tu biały. Jak nowy zlew to i nowa bateria czyli znowu spora suma do odłożenia
- zmiana lampy kuchennej na jakąś prostszą w formie
- renowacja krzeseł kuchennych - będzie malowanie i wymiana obić, które dzięki Stasiowi są już w tragicznym stanie (nauka jedzenia pozostawiła trwałe ślady). Tym zajmę się najszybciej, mam już nawet kupioną tkaninę obiciową.
I to byłoby póki co na tyle metamorfozy kuchni. Dopełni pełni szczęścia jeszcze trochę brakuje tak więc mam nadzieję, że za jakiś czas pokażę kuchnię w 100% odpowiadającą moim oczekiwaniom.
Pozdrawiam!
Sus